Kochani łosoś, po wielu próbach i błędach, ogarniam sztywniutko. Najprostszy – pieczony z solą i pieprzem, świąteczny – z sosem malinowym, w sushi, w curry, z makaronem… Ale dopiero niedawno udało mi się ogarnąć azjatycką opcję – czyli łosoś teriyaki.
Oczywiście ogarnia mnie taka duma, że muszę się podzielić. Obiecuję – prosty i wychodzi za każdym razem, każdemu.
Przepis na łososia teryaki
Składniki:
Łosoś
Sos sojowy
Imbir
Czosnek
Cytryna i/lub limonka
Sezam
Olej sezamowy / ryżowy
Cukier trzcinowy (najlepiej nierafinowany)
Miód
SEKRETNY SKŁADNIK: pół łyżeczki masła
Opcjonalnie: ocet ryżowy
Łosoś
No to jedziemy: Łososia kroimy na porcje, i wkładamy do marynaty, na którą składamy 4 łyżki sosu sojowego, sok z połowy dużej cytryny (albo całej małej) lub limonki (ja np. lubię opcję pół na pół), 2 łyżeczki cukru, łyżeczka miodu, starty imbir (kawałek ok 2 cm), wyciśnięte 2 ząbki czosnku. Najlepiej zostawić w marynacie conajmniej na godzinkę.
Marynata teriyaki
Marynatę po prostu spróbujcie palcem – jeśli jest za słodka lub za mało kwaśna, można podlać jeszcze cytryną lub octem ryżowym. Smak powinien być zbalansowany – słodko-kwaśny z dymnym sosem sojowym.
Pieczenie i podanie
Piec rozgrzewamy na 220-230 stopni, na szklanym płaskim naczyniu rozpuszczamy odrobinę masła z olejem (łyżeczka max), na gorącym układamy łososia (o ile został ze skórą – skórą do dołu) i wkładamy do pieca na 10-15 minut (zależy jak kto lubi). Pozostałą marynatę wlewamy do rondelka, do którego wsypujemy łyżeczkę sezamu i mieszamy na gazie, aż zgęstnieje. Na koniec dodajemy pół łyżeczki masła – dzięki temu sos będzie smaczysty, kremowy i gesty. No rewelka.
Upieczonego łososia polewamy na talerzu sosem i gotowe. Do podania proponuję ugotowane brokuły, ale pasuje też ryż, fasolka szparagowa, ziemniaki pieczone, a nawet białe pieczywko jeśli ktoś lubi ostrą jazdę z glutenem 😉
4 Comments Add yours