Czemu wege curry? Próbuje ostatnio poprawić nieco swoją dietę – ze względu na zdrowie i wagę również, ale – przede wszystkim – naoglądałam się dokumentów o naszej planecie i leży mi na sumieniu, że robię za mało by zmniejszyć swój ślad węglowy. Możecie się śmiać, ale te „małe kroki”, które pozwalają spać lepiej, naprawdę są dla nas dobre. W związku z powyższym staram się ograniczyć mięso. Żebyście wiedzieli, o co chodzi, powiem od razu, że do niedawna byłam osobą, która na każdy posiłek jadła mięso. Serio – 3 razy dziennie. Obecnie jestem na tygodniu w którym 3 dni były bezmięsne. Czy uratuję ziemię? Nie. Ale na pewno jest to ciekawy eksperyment, który każdemu polecam. Zwłaszcza, że to dla nas dobre i zdrowe. Oraz – co pewnie jest najważniejszym argumentem – wcale nie trudne, i bardzo smaczne. A – i totalnie tanie! Serio, gotowanie na warzywach jest mega oszczędne.
Tym razem poszłam w klasyk – curry, które kocham. Wszystkie użyte składniki pochodzą z zaufanego bazarku, więc niewątpliwie wspieram też lokalny biznes ponad kapitalistyczne, zagraniczne korporacje wyzyskujące ludzi.
Co więcej – zakupiłam np. „przecenionego”, czyli lekko zmolestowanego kalafiora. Wystarczyło wyciąć 2-3 różyczki i był jak nowy. A nowe kosztowały 8 zł, natomiast mój – 3 zł. Na szczęście na Pradze, na bazarku, w przeciwieństwie do marketów, lekko obite czy nie do końca idealne warzywa się przecenia, a nie wyrzuca.
Podobnie nabyłam kilka dni temu – na tym samym bazarku – mango za 3 zł, zamiast np. 7 zł – bo tyle kosztuje w markecie. Powstało z niego, również bezmięsne, to danie: Curry z mango i krewetkami
Wyrzucanie żywności jest czymś, czego serdecznie nie trawie, dlatego tym bardziej jestem dumna z tego dania. A i was zachęcam do rozejrzenia się wokół siebie pod kątem tego, co możecie robić lepiej.
Składniki:
1 średni kalafior
1 duży (lub 2 małe) batat
2 pomidory
400 ml mleka kokosowego
1 duża cebula (lub 2 małe)
Limonka (lub cytryna)
Pasta:
2-3 ząbki czosnku (wyciśnięte przez praskę)
Płaska łyżeczka kurkumy
Płaska łyżeczka curry
Pół łyżeczki słodkiej papryki
2 szczypty cynamonu
Pół łyżeczki kminku
Płaska łyżeczka garam masala
2 cm kawałek imbiru (posiekany)
Duża szczypta soli
Łyżeczka ziaren kolendry utartych w moździerzu
1/3 łyżeczki świeżego chilli lub suszonego w płatkach
Ok. 2 łyżki dobrego oleju lub oliwy
Do podania: ryż, świeża kolendra, limonka
Kalafiora dzielimy na niewielkie różyczki (nie większe niż 3 cm), bata kroimy w kostkę wielkości około 1,5×1,5 cm, cebulę w kostkę, ale niezbyt drobną. Ryż gotujemy zgodnie z przepisem na opakowaniu – ja użyłam tu jaśminowego, co serdecznie polecam.
W miseczce mieszamy kurkumę, curry, słodką paprykę, cynamon, kminek, garam masala, kolendrę, sól, chilli z wyciśniętym czosnkiem, posiekanym imbirem i olejem/oliwą.
Na bardzo głębokiej patelni, lub w dużym garnku z dnem przystosowanym do smażenia, rozgrzewamy ok 2 łyżki oleju roślinnego. Wrzucamy większość pasty, pozostawiając w misce ok 1,5 łyżeczki. Kiedy zacznie pachnieć, dodajemy bataty i cebulę oraz szczyptę soli. Smażymy ok 5 minut, po czym dodajemy kalafiora i dokładnie mieszamy. Po kolejnych 5 minutach dodajemy dwa pokrojone w kostkę pomidory, mieszamy, dodajemy mleko kokosowe, dużą szczyptę soli, pozostałą pastę. Przykrywamy patelnię i dusimy wszystko aż kalafior zmięknie, a pomidor całkowicie się rozpadnie, tworząc sos. Co jakiś czas mieszamy. Kiedy wszystko zmięknie (celowo nie podaję tu czasu, bo to zależy od wielkości kawałków kalafiora), wciskamy sok z połówki limonki lub 1/3 cytryny i mieszamy, gotujemy jeszcze chwilę bez przykrycia aż uzyskamy odpowiednią dla nas – niezbyt wodnistą – konsystencję. W razie potrzeby dodajemy jeszcze soli.
Na talerzu posypujemy świeżą kolendrą – której akurat niestety nie dostałam – oraz, o ile lubimy, skrapiamy sokiem z limonki. Jest tak pyszne, że zapomnicie, że bez mięsa 🙂
2 Comments Add yours